piątek, 7 października 2016

DUO GLIDE STORY c.d.

Podobnie jak w zeszłym tygodniu, na tapecie nadal policyjna Duo Glide a konkretnie dalszy ciąg remontu silnika. Zapomniałem uwiecznić na zdjęciach części prac, więc musicie uwierzyć mi na słowo. Po całkowitym demontażu silnika i odkuciu go z tony wewnętrznego i zewnętrznego brudu okazało się, że także lata świetności wału korbowego dawno już minęły. Zastanawiałem się czy rozbierać wał korbowy, ale podejrzane bujanie korbowodów na boki nie dawało mi spokoju. Choć nie wykazywał on dużego luzu góra-dół, po rozebraniu potwierdziły się moje obawy- okazało się, że rolki w koszyczkach są zużyte o 0,03mm, ale co gorsze czop korbowy posiadał już złuszczenia na powierzchni. Na domiar złego bieżnie w korbowodach, podobnie jak czop, nosiły ślady złuszczeń i dodatkowo korozji. Słowem wał został rozebrany w przedostatniej chwili. Zadziałałem kompleksowo, czyli wszystko do wymiany: korbowody- bieżnie i tulejki, czop korbowy, rolki. To wszystko dotarte ręcznie i złożone z luzem 0,01 mm. Postanowiłem również zdemontować czopy boczne, aby dokładnie ocenić ich stan i dokręcić z wymaganym momentem tj. około 250 Nm. Po tych wszystkich zabiegach wycentrowałem wał. Nie wiem czy już o tym wspominałem, ale wały korbowe od Panheada tak samo i od WL są wykonane bardzo precyzyjnie i ten egzemplarz również mnie nie zawiódł. Po dociągnięciu nakrętek czopa korbowego (300 Nm) i wycentrowaniu bicie na czopach głównych odpowiednio 0,007 i 0,01- moim zdaniem rewelacja. Dodać należy, że to jeden z najcięższych wałów Harleya i waży coś około 21 kg. 
Jedyna rzecz, która pozostała bez wymiany to łożysko na czopie rozrządu- rolki nadal nominalne bez śladów zużycia. Po tych zabiegach wał wrócił na swoje stare miejsce, czyli w kartery, i przyszła pora na regenerację komory rozrządu. Poniżej na zdjęciu koła zębate napędu aparatu zapłonowego i prądnicy i ich tulejki, które wymieniłem (wykazywały nadmierny luz), oczywiście trochę poprawiając fabrykę ;) 


 Innowacja polegała na poszerzeniu tulejek i nacięciu rowków smarnych, co przedstawia zdjęcie poniżej. 


Tulejki już na swoim miejscu. 


Poniżej toczenie wciśniętych tulejek na wymiar 0/0 pozostałe 0,02 mm do obróbki ręcznej moim ulubionym narzędziem- własnoręcznie wykonanym docierakiem :) 



A tak wygląda festiwal kół zębatych w Panheadzie. Dla właścicieli WL-ek to z pewnością co najwyżej mały koncert. 

Widoczne nasmarowane w fabryce zielone znaki na kołach zębatych oznaczają, że już w tamtych latach stosowano grupy selekcyjne. Odpowiedni dobór kół gwarantował cichą pracę i wierzcie mi, że ten Panhead pomimo swoich lat pracował naprawdę cicho. 

Czytając tekst zapewne zastanawialiście się jak do cholery wyglądają te tajemnicze docieraki. Może to jakaś najnowsza technologia nieznana jeszcze w kraju kwitnącej wiśni? Uchylam więc rąbka tajemnicy i oto prezentuję ów ósmy cud ręcznej technologii:
Taaadaam!!! Oto moja tajna broń- docieraki: Tulejosław i Korbowodzmierz. Bohaterem poprzedniego odcinka był zaś docierak DźwiGienek.
 Chyba zaczynam fiksować przy tej robocie...


To jeszcze nie koniec, za tydzień przedstawię następne... prace przy Panheadzie co byście nie myśleli, że to jak w TV- remont trwa trzy dni.  Kolejna część dotycząca remontu tego konkretnego napędu  czytaj tutaj https://cyclone-motor.blogspot.com/2016/10/koniec-wienczy-dzieo.html?m=1
Więcej w temacie remontów silnika Panhead czytaj tutaj

2 komentarze:

  1. Witam. Do tych docieraków używa się jakiejś pasty lub innego specyfiku?

    OdpowiedzUsuń